Zawsze podobali mi się chłopcy, ale nigdy nie wiedziałem, że istnieje słowo czy nawet jakaś kategoria, którą opisuje się tego typu doświadczenia. Dorastałem wśród innych Chrześcijan – i w tym środowisku geje nie byli traktowani jak ludzie, a raczej jak „zombie”. Chrześcijanie, których znałem, zawsze dawali mi odczuć, że nie jest możliwe z jednej strony kochać Chrystusa, a z drugiej zmagać się z homoseksualizmem. Zostałem nauczony bać się ludzi, którzy nie byli heteroseksualni – dlatego gdy zobaczyłem, że obraz homoseksualności, który wymalowali w moich myślach jest tak naprawdę obrazem, którego odbicie widzę w lustrze, moje poczucie własnego znaczenia spadło gwałtownie.
Czułem się tak zniesmaczony samym sobą, tak odizolowany od innych
ludzi, tak sam w swoim zmaganiu i tak winny przed Bogiem – bardziej winny niż
inni ludzie. Skoro Chrześcijanie mówią,
że pożądanie osób tej samej płci jest najgorszym grzechem na świecie, to
dlaczego by tak nie wydłubać sobie oczu i się nie oślepić? Może to by zakończyło mój problem z pożądaniem? Tak myślałem. Czyż Bóg nie uzależnia swojej miłości do swoich dzieci od tego,
czy są one heteroseksualne? Budziłem się każdego
ranka z uczuciem niepokoju; wydawało mi się, że lepiej będzie od razu ze sobą
skończyć, bo znaleźć się w niebie – tak by było o wiele łatwiej.
I wtedy też natknąłem się na portal internetowy Living Out. Po raz
pierwszy w życiu zobaczyłem, że nie jestem w tym sam. Słuchałem umieszczonych
tam nagrań w kółko – nagrań z opowiadaniami ludzi, którzy tak jak ja odczuwali
pociąg do osób tej samej płci.
Ale coś tych ludzi odróżniało od reszty. Ci ludzie wiedzieli, że Chrystus
kocha ich bez żadnych wyjątków.
Wtedy zrozumiałem, że wcale nie cierpię na jakąś niespotykaną
chorobę; zrozumiałem, że jestem po prostu człowiekiem. Zrozumiałem, że nie
muszę starać się stać heteroseksualny, żeby móc podążać za Bożą wolą w moim
życiu. Zauważyłem, że choć seksualność mówiła tak dużo o mnie samym, to jednak
nie definiowała mnie. Jako Chrześcijanin to Jezus mnie zdefiniował i spojrzał
na mnie z miłością.
Pojąłem wówczas, że gdy Bóg mówi „nie” homoseksualnym relacjom, to
mówi to z miłości – zrozumiałem, że Jego intencje w moim przypadku były
najlepsze. Ale uświadomiłem sobie też, że Bóg mówi jednocześnie „tak” dla życia
pełnego radości i głębokich przyjaźni. Posłuszeństwo Bożym standardom w
zakresie seksualności nie oznaczało jedynie mówienia „nie” przyjemnościom,
które mnie zwodziły, ale oznaczało mówienie „tak” dla bardziej intymnej relacji
z Bogiem, któremu pokornie się poddałem i przed którym mogłem odsłonić
wszystkie słabe punkty.
Dorastając w domu, w którym bycie singlem utożsamiano z czymś
złym, nigdy nie zdawałem sobie sprawy, że życie w takim stanie może być
rzeczywiście piękne. Historie opowiedziane na tej stronie, na którą wówczas
trafiłem, pokazały mojemu zlęknionemu sercu, że wcale nie muszę być sam przez
resztę życia, że społeczność Kościoła jest tą rodziną, która może mnie kochać
jak każde Boże dziecko. Nauczyłem się wiele od tego czasu i dzięki temu mam
teraz pewność jeśli chodzi o moją tożsamość w Chrystusie, mam też większą
otwartość, jeśli chodzi o dzielenie się moją historią ze znajomymi z Kościoła.
Mam teraz 20 lat, jestem singlem i mam ogromną radość z bycia
częścią chrześcijańskiej społeczności, w której ludzie naprawdę mnie kochają.
Odkryłem, że bycie „mną” nie oznacza bycia doskonałym i sprawiedliwym. Jestem
grzesznikiem. Ale odkryłem również, że nie jestem kimś odrażającym i ohydnym.
Jestem odkupiony. Okrywa mnie Chrystusowa sprawiedliwość i to w niej znajduję
swoje prawdziwe bezpieczeństwo.
Jay Harrison
https://www.thegospelcoalition.org/article/i-am-not-disgusting-i-am-not-alone-i-am-redeemed/
Przetłumaczono za zgodą: The Gospel Coalition
Komentarze
Prześlij komentarz