Mój znajomy ma interesującą łyżkę (proszę, bądźcie ze mną cierpliwi). Ta łyżka jest nieco większa od łyżeczki do herbaty i ma dziurę po środku – co właściwie uniemożliwia przytrzymanie, nie mówiąc już o przeniesieniu za jej pomocą takiego rodzaju substancji, który zazwyczaj przenoszony jest za pomocą łyżki. Mój znajomy trzyma tą łyżkę w cukierniczce – i wyczekuje sytuacji, gdy niczego niespodziewający się goście będą podejmować próby jej skutecznego użycia. Niektórzy będą po cichu (ale nieskutecznie) robić swoje, i nie chcąc wywołać niepotrzebnego zamieszania, będą zakładać, że wina w jakiś sposób leży po ich stronie. Inni z kolei od razu orzekną, że ta łyżka to jakaś kpina i poproszą o jej zamianę na jakąś normalną.