Przejdź do głównej zawartości

Boże, zbudź nas, gdy jesteśmy na pustyni

 


Niewiele rzeczy zagraża bardziej naszej wierze niż, gdy dobry Boży dar, sam w sobie piękny i niewinny, stopniowo staje się konieczny dla naszego szczęścia. 

„Najbardziej niebezpieczne pragnienia to nie pragnienia samej trucizny zła, ale pragnienia prostych ziemskich przyjemności”, jak pisze John Piper. „Bo gdy zastąpią one pragnienie samego Boga, wówczas bałwochwalstwo jest prawie nierozpoznawalne i prawie nieuleczalne” (Głód Boga, s. 18). 

„Proste ziemskie przyjemności” to oczywiście dobre rzeczy. Satysfakcjonująca kariera, zdrowe ciało, najlepszy przyjaciel, spełnione małżeństwo i każdy inny dobry dar pochodzi od Ojca światłości, i – podobnie jak niebiosa – głosi Bożą chwałę (List Jakuba 1:17; Psalm 19:1). Gdy Paweł pisze o Bogu, który „nas obficie zaopatruje we wszystko, co przynosi radość” (1 List do Tymoteusza 6:17), to naprawdę ma na myśli radość. Ocean Bożych darów przeznaczony jest do pływania w nim. Ale proste ziemskie przyjemności nie są nigdy całkowicie bezpieczne w rękach grzeszników – nawet tych odkupionych. Gdy przestajemy być ostrożni, to rozkoszujemy się bogactwem Bożego domu, zapominając, że to jest Jego dom. Spożywamy ofiarowane nam rzeczy, zapominając o Gospodarzu. Nasz wzrok z nieba, stopniowo kieruje się niżej, ku temu, co na ziemi. Duchowe zmysły stają się przytępione. „Pożądanie innych spraw” zaczyna zagłuszać Słowo (Ewangelia Marka 4:19). 

W chwilach jak te, jedną z najbardziej łaskawych rzeczy, jakie może z nami uczynić Bóg, jest postąpić z nami tak, jak postąpił z Izraelem … zsyłając go na pustynię.

Nie samym chlebem

Czterdzieści lat minęło odkąd Bóg rozciągnął swe ramię nad Egiptem. Izrael stanął na brzegu Jordanu, plecami do pustyni, gotowy, by mannę zamienić na mleko i miód. Jednak zanim to się stało, Mojżesz wykorzystał mannę, by na jej podstawie poczynić pewną lekcję:

„[PAN, twój Bóg] upokarzał cię, głodził, ale też karmił manną, której nie znałeś ani ty, ani twoi ojcowie. Chciał ci przez to dać poznać, że nie samym chlebem żyje człowiek, lecz wszystkim, co pochodzi z ust PANA.” (Księga Powtórzonego Prawa 8:3). 


Chleb to kolejny przykład prostej ziemskiej przyjemności, Bożej dobroci przeznaczonej do pokrzepiania nas (Psalm 104:15). Ale gdy Izrael znajdował się na pustyni, Dawca chleba zaprzestał jego dawania, by Izrael mógł poznać, gdzie jest źródło życia. Życie – prawdziwe, głębokie, obfite życie – nie pochodzi z chleba ani z żadnego innego Bożego daru. Życie jest w słowach żywego Boga – słowach bardziej upragnionych niż złoto, nawet najszczersze, słodszych niż miód, choć spływający prosto z plastra, bardziej odżywczych niż najlepsze zboże Kanaanu (Psalm 19:11). 

 

Jeśli Izrael miał kiedykolwiek postawić swe stopy w ziemi obiecanej, z rękoma pełnymi chleba – i powiedzieć: „wiem, jak mieć dużo”, to wpierw musiał przejść przez pustynię, mając Boże słowo w swoich sercach i powiedzieć: „umiem żyć w biedzie” (List do Filipian 4:12). Musiał nauczyć się śpiewać o radości Temu, który daje i który odbiera – będąc zewsząd otoczonym tylko piaskiem.   

 

Odsłonięty na pustyni

Tak samo jest z nami. Często Bóg uczy nas jak korzystać z Jego darów we właściwy sposób przez to, że najpierw nam tych darów odmawia. I czyni tak z co najmniej dwóch powodów. 

Po pierwsze, pustynia – jak żadne inne miejsce – ujawnia to, co znajduje się w naszych sercach. Jakkolwiek wielkie jest piękno ziemi obiecanej – jej pagórków i lasów – tak wiele jest w niej miejsca na ukrycie naszych bożków. Przerażająco łatwo jest oddawać Bogu chwałę jedynie ustami, podczas gdy nasze serca są pochłonięte Jego darami – i w tym całym procesie oszukiwać nawet samych siebie. Możemy śpiewać, z podniesionymi rękoma: „Alleluja! Wszystko, co mam, to Chrystus!”, podczas gdy nasze serce będzie coraz ciaśniej wiązać się z: naszym małżeństwem, naszą przyjaźnią, naszą karierą. A wszystko to w sposób  prawie niezauważalny i prawie nieuleczalny. 

Nie tak jednak jest na pustyni, gdzie nasze bożki mogą jedynie spocząć na piasku pod gołym niebem. Co wychodzi z nas, gdy przebywamy pośród zgliszczy zerwanej przyjaźni, przedłużającego się bycia samemu czy pracy, która zostawia jedynie poczucie totalnej pustki? Niektórzy z nas odkrywają, że – podobnie jak Izrael –  zaczynają „odmalowywać przed sobą obrazy Egiptu”. Jak to ujęła Sara Groves: idealizujemy nasze dawne życie i usychamy z tęsknoty za jego przyjemnościami, zapominając, jak bezbożne to życie było (Księga Liczb 11:4-6). Inni z kolei uciekają w seksualny grzech albo jakąkolwiek inną przyjemność – w próbie złagodzenia bólu (Księga Liczb 25:1). Wielu z nas zaczyna szemrać przeciw Bogu, który odbiera (Księga Wyjścia 15:24). 

Nasz duchowy „nowotwór” nie powstaje w czasach, gdy nam czegoś brakuje. Te czasy jedynie ujawniają to, co już w nas wzrastało wcześniej – ukryte pośród dotychczasowego dostatku (Księga Powtórzonego Prawa 8:2). W swojej wielkiej łaskawości i dobroci Bóg stawia przed nami w jasnym świetle nasze bożki tak, żebyśmy mogli je dostrzec, żebyśmy mogli je znienawidzić i pochować je tam, gdzie ich miejsce – na pustyni. 

Wspólnota zdesperowanych

Po drugie, przebywanie na pustyni może wzbudzić w nas to, co tak bardzo potrzebne do żywej wiary: desperację. Pozostawieni samym sobie w niczym niezakłóconym komforcie życia, łatwo zbaczamy z drogi. Sen stopniowo pochłania to, co zostało z naszego poranka, zostawiając niewiele czasu na rozważanie Pisma Świętego i modlitwę. Zaczynamy żyć tak, jakby grzech już więcej nie wyczekiwał u drzwi, a Szatan przestał poszukiwać zdobyczy. Zaczynamy beztrosko traktować tę jedyną rzecz, na której stratę nie powinniśmy sobie nigdy pozwolić – naszą duszę.

Ale ci, którzy są zdesperowani, nie pozwalają sobie na obojętność, gdy znaleźli się na życiowym pustkowiu. Pobudzają się, by szukać Boga. Przychodzą do swoich Biblii i jak Dawid mówią: „Spójrz, o PANIE! Odpowiedz mi, mój Boże! Rozjaśnij moje oczy, niech ich nie zamknie sen śmierci” (Psalm 13:4). Odkrywają, że nie mogą przeżyć godziny (nie mówiąc już o całym dniu) bez wzniesienia swojego serca do Tego, który jako jedyny może pomóc. Ostatecznie, stają się częścią tej wielkiej wspólnoty osób ubogich w duchu, którzy wiedzą – nie tylko z teorii, ale z poważnej rzeczywistości – że Bóg jest bliski złamanym sercom, że słyszy płacz cierpiących i że w porównaniu z bezbożną ziemią obiecaną, wypełniona Bogiem pustynia jest jak niebo. 

Jeśli nauczymy się żyć Bożym słowem na pustyni, wtedy będziemy bardziej przygotowani do właściwego korzystania z Bożych darów – jako tych, które mają służyć naszej radości w Bogu, a nie zastępowaniu nimi Boga. Ci, których wyprowadzono na pustynię, będą cieszyć się, a nie nadużywać Bożych darów, będą się nimi cieszyć, ale nie będą pokładać w nich nadziei, będą błogosławić Boga za nie, a nie zatracać Jego obraz pośród nich.    

I nawet wtedy, gdy Bóg nigdy nie da nam tego, czego najbardziej chcemy, a pustynia okaże się być dla nas całym życiem, to nie będziemy szemrać na naszej drodze do wieczności. Zamiast tego, będziemy walczyć, by stać się jak pomnik na pustyni, wyrzeźbiony dłutem słów lepszych od każdego dostatku: „Bo twa łaska jest lepsza niż życie” (Psalm 63:3). 


Jak nie zmarnować czasu spędzonego na pustyni

Jeśli znalazłeś się na wyschniętej i bezwodnej ziemi, odciętej od życiodajnego mleka i miodu, to nie zmarnuj tego czasu. Jest tam miejsce na smutek, przygnębienie i łzy. Ale nie szemraj przeciwko Bogu, gdy jesteś w Jego rękach. „Wszystkie drogi Pana to łaska i wierność.” (Psalm 25:10). Wszystkie drogi – nawet te, które wiodą przez pustynię. Łaska i wierność Pana przyprowadziły cię tutaj. One cię nigdy nie opuszczą, a Pan nigdy o tobie nie zapomni.

Jeśli jesteś w Chrystusie, to Bóg nie przyprowadził cię na pustynię, żeby cię tutaj zagłodzić. Przyprowadził cię, żeby cię nauczyć, że człowiek nie żyje samym chlebem. Twoje życie, twoja nadzieja i twoja radość to nie rzeczy ukryte w jakimś odległym i nieodkrytym kraju dostatku i szczęścia, ale w Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał, żeby uratować cię dla siebie – w tym Chrystusie, który jest twoim życiem, twoją przyjemnością, twoim „mlekiem i miodem”. Twoim wszystkim.

 

Scott Hubbard https://www.desiringgod.org/articles/god-awakens-us-in-the-wilderness

By John Piper

©2024 Desiring God Foundation

Website: desiringGod.org

Tłumaczenie: Mateusz


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pobożność nie równa się heteroseksualność

Brałem ostatnio udział w panelu dyskusyjnym dotyczącym homoseksualnych skłonności, który odbywał się na jednej z większych chrześcijańskich konferencji. Za jednym z pytań, które mi wówczas zadano, kryło się inne pytanie – pytanie, które wielu chrześcijańskich rodziców chce mi zadać – czyli: „Jak mogę sprawić, by moje dziecko przestało mieć homoseksualne skłonności?” – albo (tego akurat nikt nie miał jak dotąd odwagi mi zadać) – „Jak mogę powstrzymać moje dziecko od stania się takim, jak ty?”

Dalej tą samą drogą

  „A droga wiedzie w przód i w przód, Choć zaczęła się tuż za progiem – I w dal przede mną mknie na wschód, A ja wciąż za nią – tak jak mogę… Skorymi stopy za nią w ślad – Aż w szerszą się rozpłynie drogę. Gdzie strumień licznych dróg już wpadł … A potem dokąd? – rzecz nie mogę ( J.R.R. Tolkien, Władca Pierścieni )   Nowy rok. Co czujesz z jego nadejściem? Wdzięczność? Radość? Ekscytację? A może zmęczenie? Strach? Niepokój? Dla mnie nowy rok zawsze przychodzi z wdzięcznością i ekscytacją. Ale te uczucia bardzo szybko muszą się zmierzyć z dużo silniejszymi emocjami – niepokojem i zmęczeniem. Jestem zmęczony tym, co zamknąłem wraz z wybiciem przez zegar północy. Zmęczony samotnością, którą tak często trudno było czymkolwiek wypełnić. Zmęczony brakiem ciepła drugiej osoby. Zmęczony powrotami do pustego domu. Zmęczony uczuciami, które tak często kazały mi zejść z obranej ścieżki. Zmęczony brakiem odpowiedzi na pytania. Zmęczony oczekiwaniami innych. Zmęczony niezrozumieniem. Czuj...

Trzymaj się dzielnie

  Jakiś czas temu, przeglądając dawną korespondencję, natknąłem się na wiadomości, jakie otrzymałem od pewnej osoby, która tak jak ja, zmagała się z homoseksualnymi skłonnościami. Moją uwagę przykuły ostatnie słowa z ostatniej wiadomości, jaką od tej osoby otrzymałem. Były to trzy krótkie słowa. „Trzymaj się dzielnie”. Czytając te słowa teraz – dwa lata później – zastanawiam się, czy faktycznie tak jest. Czy trzymam się dzielnie? No cóż, nie mogę ukrywać, że w ostatnim czasie mam wrażenie, że jest zupełnie na odwrót. Choć przez ostatni rok kilka razy myślałem, że moje życie weszło na inne tory, tak dziś wydaje mi się, że stoję znów przed tą samą górą, przed którą stałem kilkanaście lat temu. Ta góra to oczywiście nie tylko homoseksualizm. To też wiele innych czynników. Zresztą, pewnie sam sobie zdajesz sprawę, drogi czytelniku, że rzadko kiedy przytłacza nas jedna rzecz. Ale też skłamałbym, gdybym nie powiedział, że mój homoseksualizm znowu wydaje mi się być największą gó...