Przejdź do głównej zawartości

A więc masz chłopaka?

 














Chwila niezręcznej ciszy. Stałem tak, nie wiedząc, co odpowiedzieć. „A więc, masz chłopaka?” Nigdy wcześniej nie zadano mi takiego pytania. I chociaż właściwa odpowiedź była prosta, to zajęło to chwilę, by mój mózg mógł nadążyć. Dopiero później przyszły mi do głowy lepsze, bardziej swobodne możliwości odpowiedzi na to pytanie: „Nie takiego, o którym bym wiedział” albo – skoro stałem w sklepie – „Nie, a masz jakiegoś w magazynie?” Zamiast to, wybełkotałem tylko „Nie” i od razu zacząłem kalkulować, jak szybko zakończyć tę konwersację, by nie stała się jeszcze bardziej niekomfortowa.

Z podobnymi pytaniami mierzyłem się już wcześniej. Nie brały mnie one z zaskoczenia. „Czy jesteś singlem?”, „czy jesteś żonaty?”, „czy masz dziewczynę?”. Żadne z nich nie zostawiało mnie szczególnie zniechęconym. Ale TO pytanie? Tak bardzo wycelowane w moją seksualność. Wywróciło mój dzień do góry nogami. Pozostało ze mną przez wiele kolejnych dni.

I sprawiło, że zacząłem się zastanawiać – dlaczego?

 

1. Czułem się niewidzialny

Świat nie ma odpowiedniej kategorii dla osób na moim miejscu. Jeśli dziele się z kimś tym, że seksualnie pociąga mnie ta sama płeć, to dlatego, że planuję znaleźć chłopaka. To logiczne, że to byłby kolejny krok, no nie? Jeśli nie, to dlaczego miałbym się w ogóle tym dzielić? Kiedy pierwszy raz publicznie to wyznałem, ktoś pogratulował mi, spodziewając się samych ekscytujących chwil przede mną, sugerując tym samym, że zrzuciłem z siebie swoje „stare ja” i w końcu zacząłem życia jak przystało na gejowskiego mężczyznę. Odpowiedziałem tej osobie, że wyznałem to, bo chciałem skierować wzrok ludzi na Jezusa, ale ta część jakby tej osoby już nie obchodziła. To tak, jakby ludzie patrzyli na mnie i widzieli to, co chcą widzieć, a nie tę osobę, która naprawdę stoi przed ich oczami.

 

2. Poczułem się żałośnie.

Kiedyś pewna osoba, zapytawszy mnie, czy jestem żonaty, moją odpowiedź, że „nie”, skwitowała: Oj, to smutne, musisz czuć się zupełnie samotny. To, co w tej odpowiedzi było dla mnie najtrudniejsze, to kryjący się za nią ton współczucia. Podobny ton współczucia pojawia się w sytuacji związanej z przyznaniem się do swojej homoseksualnej orientacji, szczególnie, gdy jesteś już nieco starszy. Przed tym wyznaniem, wiodłeś smutne życie, trzymając swoje pragnienia na wodzy. „Coming out” brzmi jak wolność – w końcu. Witaj w bezgranicznym świecie spełnienia. I kiedy tak w tym sklepie powiedziałem to jedno słowo – „nie” – poczułem, że jestem kimś, komu należy współczuć – współczuć dlatego, że nie biorę wszystkiego, co mógłbym wziąć. Nie mając chłopaka, czułem się jakbym utknął w smutnej, samotnej krainie Nibylandii. Nie do końca dorosły. Jeszcze nie teraz. I chociaż jest to narracja, co do której jestem przekonany, że jest całkowicie nieprawdziwa, chociaż wiem, że bycie singlem jest dobrą rzeczą, to jednak, w tamtej chwili, nie miałem sił przeciwstawić się temu, by to współczucie pochodzące z zewnątrz, nie ogarnęło mnie od środka.

 

3. Poczułem się zazdrosny

Jeśli mam być szczery, to zacząłem zazdrościć tej alternatywnej wersje mnie, która mogłaby entuzjastycznie odpowiedzieć: „Tak, mam chłopaka, jest świetny” – i wprowadzić go do sklepu, przedstawiając wszystkim dookoła. Nagle z sufitu opadłyby serpentyny, w tle zabrzmiała muzyka i słowa „Świętuj dobre chwile” (‘Celebrate good times’ – fragment piosenki Celebration zespołu Kool and the Gang – przyp. tłum.), a mnie zostałoby wręczone specjalne trofeum.

Ludzki umysł może cię zaprowadzić w niebezpieczne miejsca. Cała ta sytuacja w sklepie rzuciła światło na coś schowanego głęboko we mnie, coś, co pragnęło tej alternatywnej rzeczywistości. Pomimo całej mojej wiedzy i wiary w dobroć Bożych planów dla mnie, zazdrościłem tym, którzy na takie pytanie odpowiedzieliby „tak”.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że naprawdę zacząłem się zastanawiać, czy to wszystko jest prawdą. Czy ja naprawdę zasługuję na współczucie i żal ze strony innych.

Kiedy zaczynam wątpić w Bożą dobroć i kiedy jestem kuszony, by zazdrościć temu, co ma świat, to blisko mi w tych odczuciach do autora Psalmu 73. W tym psalmie psalmista doświadcza prawdziwego zwątpienia, kiedy patrzy na tych, którzy świętują życie w grzechu, a mimo to im się powodzi, podczas gdy on stara się kroczyć drogą sprawiedliwości, a mimo to czuje się żałośnie. Skupia się na tym, czego nie ma. Zazdrości innym, mając ich za takich beztroskich. „Czy więc nadaremnie zachowywałem czystość serca” (werset 13) – zastanawia się – zupełnie tak samo jak ja. Ale potem psalmista wraca w swoich myślach do Boga, do radości, jaką daje jego stała obecność i jak bardzo przewyższa ona wszelkie chwilowe przyjemności, jakie świat ma do zaoferowania. Ulotne przyjemności grzechu nie mogą się równać z pięknem poznania Boga. Psalm zbliża się do końca wersetem, który za każdym razem wzrusza mnie do łez:

„Choćby osłabło me ciało i serce, Bóg mą opoką, mym działem na wieki!” (Psalm 73:26).

Moje ciało jest słabe. Moje serce – również. W tamtej chwili, w sklepie, kiedy zadano mi to proste pytanie, odczułem tę słabość. W tamtej chwili potrzebowałem wiedzieć, że Bóg jest siłą mojego serca, potrzebowałem polegać na nim, na jego sile, bym mógł odpowiedzieć „tak” dla życia w pobożności, nawet jeśli wydaje się to bolesne. Nie jestem niezauważalny dla Niego. On jest moją opoką, On jest moim przewodnikiem na drogach mego życia. Potrzebowałem usłyszeć, że Bóg jest moim działem na wieki. Jak mógłbym być żałosny, mając Boga ze sobą? Czego więcej mógłbym potrzebować? Dlaczego miałbym zazdrościć tej wersji mnie, która mogłaby powiedzieć „Oto mój chłopak”, mając tę wersję mnie, która może powiedzieć „Oto mój Bóg”? W takich chwilach nasz wzrok słabnie, ale Psalm 73 kieruje go ponownie ku lepszym rzeczom.

Gdy czułem, że moje ciało i moje serce słabnie, potrzebowałem ponownie tych prawd. I zawsze jest dostawałem. Psalm 73 jest psalmem, do którego regularnie wracam. Wracam do niego, ilekroć potrzebuję pociechy. Dobra znajomość tego psalmu była dla mnie prawdziwym błogosławieństwem. Nie zapobiegła temu, bym w tamtej chwili w sklepie poczuł się, jak się poczułem, ale tuż po niej stała się źródłem pocieszenia i napomnienia. Kiedy teraz wspominam tamtą chwilę, to słowa psalmu, które przychodzą mi na myśl, kierują moje myśli na Jezusa. Tak więc teraz, gdyby mnie zapytano, odpowiedziałbym:

Czy mam chłopaka? Nie, mam coś nieskończenie lepszego.


Autor: Simon Swadling

Źródło: 

https://www.livingout.org/resources/posts/225/so-do-you-have-a boyfriend

Tłumaczenie za zgodą Living Out


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pobożność nie równa się heteroseksualność

Brałem ostatnio udział w panelu dyskusyjnym dotyczącym homoseksualnych skłonności, który odbywał się na jednej z większych chrześcijańskich konferencji. Za jednym z pytań, które mi wówczas zadano, kryło się inne pytanie – pytanie, które wielu chrześcijańskich rodziców chce mi zadać – czyli: „Jak mogę sprawić, by moje dziecko przestało mieć homoseksualne skłonności?” – albo (tego akurat nikt nie miał jak dotąd odwagi mi zadać) – „Jak mogę powstrzymać moje dziecko od stania się takim, jak ty?”

Dalej tą samą drogą

  „A droga wiedzie w przód i w przód, Choć zaczęła się tuż za progiem – I w dal przede mną mknie na wschód, A ja wciąż za nią – tak jak mogę… Skorymi stopy za nią w ślad – Aż w szerszą się rozpłynie drogę. Gdzie strumień licznych dróg już wpadł … A potem dokąd? – rzecz nie mogę ( J.R.R. Tolkien, Władca Pierścieni )   Nowy rok. Co czujesz z jego nadejściem? Wdzięczność? Radość? Ekscytację? A może zmęczenie? Strach? Niepokój? Dla mnie nowy rok zawsze przychodzi z wdzięcznością i ekscytacją. Ale te uczucia bardzo szybko muszą się zmierzyć z dużo silniejszymi emocjami – niepokojem i zmęczeniem. Jestem zmęczony tym, co zamknąłem wraz z wybiciem przez zegar północy. Zmęczony samotnością, którą tak często trudno było czymkolwiek wypełnić. Zmęczony brakiem ciepła drugiej osoby. Zmęczony powrotami do pustego domu. Zmęczony uczuciami, które tak często kazały mi zejść z obranej ścieżki. Zmęczony brakiem odpowiedzi na pytania. Zmęczony oczekiwaniami innych. Zmęczony niezrozumieniem. Czuj...

Trzymaj się dzielnie

  Jakiś czas temu, przeglądając dawną korespondencję, natknąłem się na wiadomości, jakie otrzymałem od pewnej osoby, która tak jak ja, zmagała się z homoseksualnymi skłonnościami. Moją uwagę przykuły ostatnie słowa z ostatniej wiadomości, jaką od tej osoby otrzymałem. Były to trzy krótkie słowa. „Trzymaj się dzielnie”. Czytając te słowa teraz – dwa lata później – zastanawiam się, czy faktycznie tak jest. Czy trzymam się dzielnie? No cóż, nie mogę ukrywać, że w ostatnim czasie mam wrażenie, że jest zupełnie na odwrót. Choć przez ostatni rok kilka razy myślałem, że moje życie weszło na inne tory, tak dziś wydaje mi się, że stoję znów przed tą samą górą, przed którą stałem kilkanaście lat temu. Ta góra to oczywiście nie tylko homoseksualizm. To też wiele innych czynników. Zresztą, pewnie sam sobie zdajesz sprawę, drogi czytelniku, że rzadko kiedy przytłacza nas jedna rzecz. Ale też skłamałbym, gdybym nie powiedział, że mój homoseksualizm znowu wydaje mi się być największą gó...