Przejdź do głównej zawartości

Posty

A więc masz chłopaka?

  Chwila niezręcznej ciszy. Stałem tak, nie wiedząc, co odpowiedzieć. „A więc, masz chłopaka?” Nigdy wcześniej nie zadano mi takiego pytania. I chociaż właściwa odpowiedź była prosta, to zajęło to chwilę, by mój mózg mógł nadążyć. Dopiero później przyszły mi do głowy lepsze, bardziej swobodne możliwości odpowiedzi na to pytanie: „Nie takiego, o którym bym wiedział” albo – skoro stałem w sklepie – „Nie, a masz jakiegoś w magazynie?” Zamiast to, wybełkotałem tylko „Nie” i od razu zacząłem kalkulować, jak szybko zakończyć tę konwersację, by nie stała się jeszcze bardziej niekomfortowa. Z podobnymi pytaniami mierzyłem się już wcześniej. Nie brały mnie one z zaskoczenia. „Czy jesteś singlem?”, „czy jesteś żonaty?”, „czy masz dziewczynę?”. Żadne z nich nie zostawiało mnie szczególnie zniechęconym. Ale TO pytanie? Tak bardzo wycelowane w moją seksualność. Wywróciło mój dzień do góry nogami. Pozostało ze mną przez wiele kolejnych dni. I sprawiło, że zacząłem się zastanawiać – dlaczego?  
Najnowsze posty

Trzymaj się dzielnie

  Jakiś czas temu, przeglądając dawną korespondencję, natknąłem się na wiadomości, jakie otrzymałem od pewnej osoby, która tak jak ja, zmagała się z homoseksualnymi skłonnościami. Moją uwagę przykuły ostatnie słowa z ostatniej wiadomości, jaką od tej osoby otrzymałem. Były to trzy krótkie słowa. „Trzymaj się dzielnie”. Czytając te słowa teraz – dwa lata później – zastanawiam się, czy faktycznie tak jest. Czy trzymam się dzielnie? No cóż, nie mogę ukrywać, że w ostatnim czasie mam wrażenie, że jest zupełnie na odwrót. Choć przez ostatni rok kilka razy myślałem, że moje życie weszło na inne tory, tak dziś wydaje mi się, że stoję znów przed tą samą górą, przed którą stałem kilkanaście lat temu. Ta góra to oczywiście nie tylko homoseksualizm. To też wiele innych czynników. Zresztą, pewnie sam sobie zdajesz sprawę, drogi czytelniku, że rzadko kiedy przytłacza nas jedna rzecz. Ale też skłamałbym, gdybym nie powiedział, że mój homoseksualizm znowu wydaje mi się być największą górą,

Ból nieposiadania dzieci

  Nieposiadanie dzieci jest bolesne dla wielu – kobiet, mężczyzn, singli, małżeństw, osób heteroseksualnych, jak i homoseksualnych. Wiąże się z nim wiele niespełnionych oczekiwań – i ciężar, który niosą, związany ze stratą tego, co kiedyś było lub tego … co nigdy nie nadejdzie. Bezdzietność może się chwilami wydawać jak tępy ból, innym razem – jak przeszywająca ciało agonia, przeżywana samemu lub dzielona z bliskimi. Gdy o mnie chodzi, to byłam świadoma swoich skłonności do osób tej samej płci od bardzo wczesnego wieku i w zasadzie zakładałam, że nie będę miała dzieci. Gdy byłam młodsza, to nie żywiłam jakiegoś większego pragnienia bycia mamą, jednak zastanawiałam się – i to nie raz – jakby to było nią być – i czasami odczuwałam dotkliwą stratę, gdy zdawałam sobie sprawę, że tak nigdy nie będzie. W moim życiu były takie lata, kiedy nieposiadanie własnych dzieci odczuwałam jako błogosławieństwo ze względu na wolność, jaką to ze sobą niosło, ale były też okresy, kiedy własna bezdzietność

Boże, zbudź nas, gdy jesteśmy na pustyni

  Niewiele rzeczy zagraża bardziej naszej wierze niż, gdy dobry Boży dar, sam w sobie piękny i niewinny, stopniowo staje się konieczny dla naszego szczęścia.   „Najbardziej niebezpieczne pragnienia to nie pragnienia samej trucizny zła, ale pragnienia prostych ziemskich przyjemności”, jak pisze John Piper. „Bo gdy zastąpią one pragnienie samego Boga, wówczas bałwochwalstwo jest prawie nierozpoznawalne i prawie nieuleczalne” ( Głód Boga , s. 18).   „Proste ziemskie przyjemności” to oczywiście dobre rzeczy. Satysfakcjonująca kariera, zdrowe ciało, najlepszy przyjaciel, spełnione małżeństwo i każdy inny dobry dar pochodzi od Ojca światłości, i – podobnie jak niebiosa – głosi Bożą chwałę (List Jakuba 1:17; Psalm 19:1). Gdy Paweł pisze o Bogu, który „nas obficie zaopatruje we wszystko, co przynosi radość” (1 List do Tymoteusza 6:17), to naprawdę ma na myśli radość . Ocean Bożych darów przeznaczony jest do pływania w nim. Ale proste ziemskie przyjemności nie są nigdy całkowicie bezpieczn

Od nowa

  Jakiś czas temu usłyszałem w radio piosenkę zespołu Kwiat Jabłoni pod tytułem „Od nowa”. Spodobał mi się jej tekst. Szczególnie ten fragment: „Czy mógłby ktoś tak wyzerować świat, żeby się nic nie stało od wczoraj? Bez słów, co bolą, bez otwartych ran, żebyśmy się poznali od nowa”. Jakiś czas potem, rozmyślając na temat swoich skłonności homoseksualnych, przypomniałem sobie ten fragment piosenki. Czy mógłby ktoś tak wyzerować świat, żebym nie doświadczał tych skłonności? Żeby się nic nie stało od wczoraj, od zeszłego roku, od podstawówki, od dnia moich urodzin? Żebyśmy się poznali od nowa? Żebym się poznał i odkrył od nowa? Pomyśl proszę przez chwilę o czymś, co dla ciebie jest takim wbitym w ciało kolcem, którego nie możesz się pozbyć, a z którym musisz nauczyć się żyć. Może to jakaś twoja cecha, może to jakaś sytuacja, w której się znalazłeś, może to jakaś rzecz, którą zrobiłeś. Zrobiłaś. Wczoraj przypomniałem sobie o tej piosence, o tym fragmencie i na nowo powróciło pytanie

W jaki sposób bycie singlem może wypełniać twoją seksualność?

Mój znajomy ma interesującą łyżkę (proszę, bądźcie ze mną cierpliwi). Ta łyżka jest nieco większa od łyżeczki do herbaty i ma dziurę po środku – co właściwie uniemożliwia przytrzymanie, nie mówiąc już o przeniesieniu za jej pomocą takiego rodzaju substancji, który zazwyczaj przenoszony jest za pomocą łyżki. Mój znajomy trzyma tą łyżkę w cukierniczce – i wyczekuje sytuacji, gdy niczego niespodziewający się goście będą podejmować próby jej skutecznego użycia. Niektórzy będą po cichu (ale nieskutecznie) robić swoje, i nie chcąc wywołać niepotrzebnego zamieszania, będą zakładać, że wina w jakiś sposób leży po ich stronie. Inni z kolei od razu orzekną, że ta łyżka to jakaś kpina i poproszą o jej zamianę na jakąś normalną.

Wdzięczny za ... homoseksualizm?

  W dzienniku, który powstał po stracie ukochanej osoby, C.S. Lewis napisał, że „Najwięcej warte może być jednak to, co najmniej rozumiemy.” W byciu chrześcijaninem i doświadczaniu homoseksualnych skłonności jest wiele rzeczy, których nie rozumiem. Wiele pytań, na które chciałbym znać odpowiedź. Czy zatem mógłbym za Lewisem powtórzyć, że właśnie te doświadczenia są najwięcej warte?

Pobożność nie równa się heteroseksualność

Brałem ostatnio udział w panelu dyskusyjnym dotyczącym homoseksualnych skłonności, który odbywał się na jednej z większych chrześcijańskich konferencji. Za jednym z pytań, które mi wówczas zadano, kryło się inne pytanie – pytanie, które wielu chrześcijańskich rodziców chce mi zadać – czyli: „Jak mogę sprawić, by moje dziecko przestało mieć homoseksualne skłonności?” – albo (tego akurat nikt nie miał jak dotąd odwagi mi zadać) – „Jak mogę powstrzymać moje dziecko od stania się takim, jak ty?”

Nie jestem obrzydliwy. Nie jestem sam. Jestem odkupiony.

Miałem 17 lat i nic tak bardzo nie szokowało mnie w życiu jak stopniowe uświadomienie sobie, że jestem gejem. Zawsze podobali mi się chłopcy, ale nigdy nie wiedziałem, że istnieje słowo czy nawet jakaś kategoria, którą opisuje się tego typu doświadczenia. Dorastałem wśród innych Chrześcijan – i w tym środowisku geje nie byli traktowani jak ludzie, a raczej jak „zombie”.  Chrześcijanie, których znałem, zawsze dawali mi odczuć, że nie jest możliwe z jednej strony kochać Chrystusa, a z drugiej zmagać się z homoseksualizmem. Zostałem nauczony bać się ludzi, którzy nie byli heteroseksualni – dlatego gdy zobaczyłem, że obraz homoseksualności, który wymalowali w moich myślach jest tak naprawdę obrazem, którego odbicie widzę w lustrze, moje poczucie własnego znaczenia spadło gwałtownie.

Homoseksualne skłonności a chęć porzucenia tego, co mówi Biblia

  Gdy odkrywam w sobie pokusę do porzucenia tego, czego uczy Biblia, to wiem, co muszę zrobić – muszę spojrzeć na Bożą dobroć i przypomnieć sobie, w jak cudowny i pełen miłości sposób Bóg mnie cały czas traktował. I wiem, że najlepiej, gdy swój wzrok skieruję na krzyż, na którym umarł Jezus. Bo widzę wtedy Bożą miłość do mnie, okazaną w osobie Jezusa Chrystusa, umierającego za mnie na krzyżu, gotowego poświęcić dla mnie wszystko. To jest dla mnie wspaniałą zachętą, gdy czuję, że wymaga się ode mnie poświęcenia zbyt wiele.

Dla Miłości porzuciłam homoseksualne relacje

  Łatwo jest o niezrozumienie przez innych, dlaczego porzuciłam życie wypełnione romantycznymi i seksualnymi relacjami z kobietami. Splatają oni wszystkie moje wyrzeczenia w jedną całość – „nie” dla poprzedniej miłości, „nie” dla poprzednich wzorców seksualnych zachowań, „nie” dla spełniania nieproszonych uczuć, „nie” dla pewnego sposobu na życie – i dla niektórych ten „łańcuszek” jawi się jako pewien rodzaj ozdoby. Ale dla wielu innych – jako drażniący, odparzający szyję kołnierz. Moje życie jednak oparte jest na donośnym „tak” – „tak”, które znajduje się jedynie w Jezusie Chrystusie. Niczym diament, który ciąży na twej dłoni i sprawia, że kierujesz ku niemu swój wzrok, by widzieć jego piękno – tak przyjście do Jezusa nieustannie pokazuje mi, jak obskurne, sztuczne i ludzkie były rzeczy, które uważałam dawniej za skarby. Bóg jednak mnie zbawił i pokazał mi, że powiedzieć „tak” Jezusowi to coś o wiele lepszego.

Czy doświadczanie skłonności homoseksualnych jest grzechem?

  Trzeba powiedzieć jedno. Homoseksualne skłonności należą do trudnych doświadczeń. W związku z homoseksualnymi skłonnościami pozostaje wiele kwestii, które – przynajmniej z pozoru – nie wydają się jasne i oczywiste. Weźmy choćby takie pytanie – czy homoseksualne skłonności są same w sobie grzeszne, a jeśli tak, to jak powinienem sobie z nimi radzić? Poniżej moje skromne podejście do udzielenia odpowiedzi na to pytanie.